Komplementarność sakramentów małżeństwa i kapłaństwa
w tekstach Triduum Paschalnego

Poniższe rozważania są owocem modlitwy i medytacji wokół tajemnicy Paschy Chrystusa. Jest to zatem próba syntezy trzech homilii wygłoszonych w Wielki Czwartek, Wielki Piątek oraz Wigilię Paschalną w parafii pw. Świętego Ducha w Pobiedziskach w 2023 roku. Nieocenioną pomocą w przygotowaniu przepowiadania jak i tego tekstu okazały się dwie książki Branta Pitre: Jezus i żydowskie korzenie Eucharystii, oraz Jezus. Historia największej miłości.

Aby zrozumieć dlaczego możemy mówić o tych dwóch sakramentach – małżeństwie i kapłaństwie – razem, w odniesieniu do Świąt Paschalnych, konieczne wydaje się ukazanie wspólnego ich źródła. Oba te sakramenty zostały ustanowione podczas pierwszej w historii świata Eucharystii. Od razu pojawia się pytanie: ale jak to? Przecież co roku, w Wielki Czwartek, jak mantrę słyszymy, że to dzień ustanowienia Eucharystii i kapłaństwa. Kiedy poszukamy miejsca ustanowienia małżeństwa, Tradycja Kościoła podpowie nam, że to Wielki Piątek i ofiara Jezusa na krzyżu. 

Szukając jedności tych sakramentów, trzeba wrócić do kontekstu Ostatniej Wieczerzy.

Było to przed świętem Paschy.

 /J 13,1/

Uczta paschalna w tradycji żydowskiej, którą Jezus spożył z apostołami na chwilę przed swoją śmiercią, miała ściśle określony schemat. Związana była z celebracją domowej liturgii, w czasie której żydzi wspominając wydarzenia z przeszłości, a zwłaszcza wyzwolenie Narodu Wybranego z niewoli egipskiej i cudowne przejście przez Morze Czerwone, stawali się uczestnikami tych wydarzeń – stawali się razem z ich przodkami prawdziwymi wyzwoleńcami. 

Wydarzenie to nie było zwykłym spotkaniem rodzinnym, towarzyskim. Zawarta w nim głębia znaków i symboliki – zaczynając od słów, przez gesty, a kończąc na potrawach spożywanych tego dnia – stanowiła tożsamość Izraela.  Opowiadania o interwencji Boga w historii zbawienia, przeplatały się z trzema głównymi potrawami. Pierwszą z nich był chleb – przaśny, niekwaszony (por. Wj 12, 8) – taki, który upieczony był w pośpiechu, tak jak za dni ucieczki z Egiptu. Ten chleb w czasie domowej liturgii był błogosławiony i łamany, na znak tego, że niewola została złamana. Drugim konstytutywnym elementem Wieczerzy Paschalnej było wino rozlewane do czterech kielichów. Zazwyczaj ze względów praktycznych dolewano do niego wodę. Błogosławieństwa i spożywanie wina stanowiło niejako refren uczty. Po wypiciu trzeciego kielicha śpiewano wielki hallel – Psalmy 115-118, a wśród nich ten, którym posługuje się liturgia Mszy Wieczerzy Pańskiej:

Czym się Panu odpłacę za wszystko co mi wyświadczył (…)
Ty rozerwałeś moje kajdany (…)

/Ps 116, 12.16/

Następnie pito ostatni, czwarty kielich, który kończył celebrację. Najważniejszą potrawa był jednak baranek – jednoroczny, wybrany i strzeżony, aż do dnia przygotowania, w którym miał zostać zabity a następnie upieczony, aby stanowić danie główne uczty paschalnej (por. Wj 12). 

Przypatrując się wydarzeniom Ostatniej Wieczerzy nietrudno znaleźć wiele analogii do Mszy Świętej. Mamy przecież lekturę Pisma Świętego, chleb który jest łamany, mamy wino z domieszką wody. Gdzie jest zatem baranek? Oczywiście to Jezus jest Barankiem Bożym, który gładzi grzechy świata (por. J 1,29). To prowadzi nas do wniosku, że nie zrozumiemy misterium Wielkiego Czwartku, jeżeli oderwiemy go od Wielkiego Piątku. Nie można oderwać uczty miłości, od ofiary, która jest znakiem tej miłości. To tak jakbyśmy oderwali wesele od zaślubin i pary młodej. Liturgia Triduum Paschalnego podpowiada nam, że Ostatnia Wieczerza istotnie zaczęła się w Wielki Czwartek, ale swoją kontynuację i dopełnienie ma w Wielki Piątek. Pierwszego dnia nie odchodzimy do domu z błogosławieństwem. Eucharystia rozpoczęta w Wieczerniku nie zakończyła się przecież wypiciem czwartego kielicha. Jak czytamy w Ewangelii wg. Św. Marka, „po odśpiewaniu hymnu, wyszli w stronę Góry Oliwnej” (Mk 14, 26). W Ogrójcu Jezus podejmie modlitwę, aby Ojciec odjął od Niego ten kielich (por. Łk 22, 42). Uczta paschalna się nie skończyła. Celebracja w kolejny dzień Triduum, to jest w Wielki Piątek, nie rozpoczyna się znakiem krzyża, ani pozdrowieniem. Po akcie głębokiej pokory i prośby o miłosierdzie jakim jest prostracja, rozpoczynamy liturgię słowa, w której w pośpiechu pieczemy Baranka (Por. 6 zwrotka hymnu Krzyżu Święty nade wszystko, śpiewanego w czasie Adoracji Krzyża: „Nędzne by to serce było, co by dziś nie zapłakało, widząc Stworzyciela swego na krzyżu zawieszonego. Na słońcu upieczonego Baranka Wielkanocnego”.), aby ciała nie pozostawały na krzyżu w szabat (por. J 19, 31). To właśnie na krzyżu Jezus wypija ostatni kielich, kiedy podaje mu się ocet (gr. Οξους – winny ocet, przekwaszone wino) w akcie ostatniego miłosierdzia dla skazańca. W momencie śmierci Jezusa kończy się Jego Ostatnia Wieczerza. Trwamy zatem na jednej wielkiej liturgii. Cokolwiek robimy, stanowi to liturgię. To jak w tym czasie realizujemy swoje powołanie do małżeństwa, czy kapłaństwa, stanowi element Triduum Paschalnego.

Kiedy święty Paweł naucza Efezjan o małżeństwie odwołuje się do  wielkiej tajemnicy krzyża (por. Ef 5, 32). Przypomina, że wzajemne oddanie małżonków ma być na wzór Chrystusa, który

Umiłował Kościół i wydał za niego samego siebie.

 /Ef 5, 25/

Skoro zatem w Wielki Piątek Jezus podniósł małżeństwo do godności sakramentu, to zrobił to w czasie ostatniej wieczerzy paschalnej – pierwszej w historii Mszy Świętej – która rozpoczęła się w czwartkowy wieczór a dopełniła się o godzinie dziewiątej dnia następnego (por. Mk 15,34). Widzimy zatem, że te dwa sakramenty mają jedno źródło – jest nim Eucharystia.

Prawdę tę ilustruje Roberta Boesso w ikonie zatytułowanej “Dary dla Kościoła”, napisanej do tekstu Katechizmu Kościoła Katolickiego:

Dwa inne sakramenty: święcenia (kapłaństwo) i małżeństwo są nastawione na zbawienie innych ludzi. Przez służbę innym przyczyniają się także do zbawienia osobistego. Udzielają one szczególnego posłania w Kościele i służą budowaniu Ludu Bożego.

 /KKK 1534/

W tym plastycznym przedstawieniu, postaci reprezentujące dwa sakramenty niejako stoją na Eucharystii.

Warto zwrócić uwagę na to, że Katechizm zaznacza iż to służba jest drogą do świętości na drodze małżeństwa i kapłaństwa. Skonfrontujmy to z tekstem, który Kościół podaje na Mszę Wieczerzy Pańskiej. Wsłuchujemy się tego dnia w relację ewangelisty Jana, który w symbolice zaczerpniętej z Apokalipsy przedstawiany jest jako orzeł (por. Ap 4,7). Bardziej niż na chronologii wydarzeń skupia się na ukazaniu ich znaczenia teologicznego. Pokazuje wszystko niejako z lotu ptaka. W miejscu, w którym ewangelie synoptyczne przytaczają słowa Jezusa znane z każdej Mszy Świętej „Bierzcie i jedzcie(…) bierzcie i pijcie”, Jan ukazuje Mistrza, który wstaje od stołu i usługuje uczniom obmywając im nogi. Spełnia zadanie sługi – pokazuje nam przez to, że w Eucharystii odnajdują się te powołania, których drogą do osobistego zbawienia jest służba innym. 

Taka optyka pomaga zrozumieć komplementarność sakramentów małżeństwa i kapłaństwa. Pozwala zrozumieć to, że te dwa sakramenty wzajemnie siebie potrzebują. Kapłani do osobistego rozwoju i zrozumienia swojego powołania potrzebują świadectwa małżonków (sens oblubieńczej relacji kapłana z Chrystusem zrozumiałem uczestnicząc w rekolekcjach „Oto Oblubieniec” o sakramencie małżeństwa, które przeżywałem po raz pierwszy jako seminarzysta), którzy żyją obecnością Jezusa, który ich poślubił. Kapłan wzrasta w rodzinie i pośród rodzin. Małżonkowie potrzebują obecności kapłana nie tylko do sprawowania sakramentów. Potrzebują jego towarzyszenia w tych sprawach, które na co dzień przeżywają. Niezbędne dla wzajemnego wzrostu są zatem dojrzale kształtowane relacje pomiędzy duchowieństwem a małżonkami. 

W świetle liturgii Triduum Sacrum wydaje się niezmiernie ważne powracanie do źródła. Jest to przełomowy moment w historii Jezusa, ale także i uczniów. W drodze do Emaus, uczniowie poznają Pana przy łamaniu chleba (por. Łk 24, 13-35). Przechodząc przez doświadczenie trudności, kryzysów, rezygnacji – zawsze warto wracać do Eucharystii. W Chrystusie-Słudze znajdować oparcie i pomoc w uczeniu się przeżywania sakramentu małżeństwa i kapłaństwa. To dzięki Mszy Świętej możemy powrócić na drogę, która prowadzi do świętości (por. KKK 1534). 

Od stołu eucharystycznego jednak trzeba kiedyś odejść. Odchodzimy po to, aby sprawować Pamiątkę Pana w naszej codzienności. Jak już wspomniałem, liturgia Triduum pokazuje nam, że wszystko to, co w tych dniach robimy, staje się liturgią. Celebracja rozpoczęta w Wielki Czwartek trwa i w tym czasie jesteśmy zaproszeni do tego, aby zobaczyć, że Eucharystię można sprawować na wiele sposobów. W sposób sakramentalny dokonuje się ona jedynie przez pośrednictwo kapłana, w czasie sprawowania czynności liturgicznych; tutaj chodzi nam o sens duchowy – naśladowanie tego co uczynił Jezus, gdy obmywał uczniom stopy. W takim rozumieniu ołtarzem staje się dziecięce łóżeczko w środku nocy, kiedy staje przy nim rodzic pomimo wyczerpania. Staje się nim chodnik, przy których wspieramy potrzebujących – nie tylko materialnie, ale oddając im swój czas, uwagę. Jest nim w końcu domowy stół przy którym małżonkowie mogą zasiąść, aby rozmawiać. 

Tajemnica Wielkiego Piątku to tajemnica odnawiania świadomości sakramentalności małżeństwa i kapłaństwa w przeżywanych trudnościach. Kiedy w czasie liturgii, wsłuchujemy się w opis Męki Pana zawarty w Ewangelii wg. św. Jana, słyszymy jedno ze słów Jezusa z krzyża: „Pragnę” (J 19,28). W dobitny sposób komentuje to słowo abp. Fulton Sheen w książce Kalwaria i Msza Święta: „Był to inny rodzaj pragnienia, który był przyczyną Jego tortury. Pragnął dusz i serc ludzkich (…) Ludzie mogą odczuwać głód Boga, lecz Bóg pragnie ludzi”. On pragnie spotkać tych, których przez sakrament małżeństwa i kapłaństwa poślubił. W tym najbardziej mrocznym momencie historii świata, Bóg pragnie zobaczyć człowieka. Pragnie, aby on do Niego przyszedł właśnie w tej największej ciemności.  Autor listu do Hebrajczyków zachęci nas w słowach:

Przybliżmy się więc z ufnością do tronu łaski, abyśmy doznali miłosierdzia i znaleźli łaskę.

 /Hbr 4, 16/

W języku greckim słowo „ufność” oddane jest za pomocą παρρησιας, które możemy przetłumaczyć także jako „otwartość”. Zatem w liturgii Męki Pańskiej mamy zbliżyć się do krzyża, który jest tronem łaski, z ufnością i otwartością. Adoracja krzyża staje się zatem momentem stanięcia w prawdzie przed Jezusem, pokazaniem mu całej nędzy, która wkradła się w moje kapłaństwo, czy w Wasze małżeństwo. Otworzyć się z ufnością można tylko wobec kogoś, o kim wiem, że mnie nie skrzywdzi. Jezus pozwala przybić swoje ręce do krzyża, abyśmy mieli pewność, że ta ręka nas nie zrani, nie zgani. Podejście do krzyża z wszystkimi słabościami i trudami jest zatem szansą na ożywienie w sobie sakramentalności – obecności Jezusa, który nie przyszedł nas sądzić, ale zbawić (por. J 12, 47). Adorację krzyża można powtarzać w swoim domu, za każdym razem zwracać się do Tego, który do końca nas umiłował, aby przez swoją służbę – bo krzyż jest jej największym wyrazem – przywodził nas na nowo do istoty naszego powołania. Bóg w momencie adoracji krzyża pragnie nas spotkać w naszej nędzy, w naszych brakach i tęsknotach. W tym wszystkim co najczarniejsze w naszym życiu, bo po to wszedł w mrok śmierci.

Do rozpoznania swojej nędzy potrzebujemy Ducha Świętego. Trzecia Osoba Boska pomaga nie tylko zobaczyć, gdzie w moim życiu duchowym spotykam się ze śmiercią, ale też wejść w nią jako w paschę – wydarzenie, które przeprowadza ze śmierci do życia. 

Liturgia Wigilii Paschalnej – nasycona Bożym słowem, ale i liturgicznymi modlitwami i znakami – podpowiada nam jak dokonać kapłańskiej, czy małżeńskiej paschy. Pierwsza zachęta, która pojawia się w liturgii, w czasie poświęcenia ognia, poza budynkiem świątyni głosi: „Jeśli tak będziemy obchodzić pamiątkę Paschy Pana, słuchając słowa Bożego i sprawując święte obrzędy, możemy mieć nadzieję, że otrzymamy udział w zwycięstwie Chrystusa nad śmiercią i razem z Nim żyć będziemy w Bogu”. A zatem można powiedzieć, że pierwszą wskazówką jest dla nas stół słowa Bożego. Jest on obficie zastawiony. Dostajemy od Kościoła aż siedem czytań ze Starego Testamentu i dwa czytania z Nowego Testamentu. Wszystko przeplatają Psalmy. Taka sytuacja nie zdarza się nigdy więcej w liturgii. Jedynie Wigilia Uroczystości Zesłania Ducha Świętego przynosi nam podobną obfitość, choć ona ogranicza się w sumie do sześciu perykop. Kiedy wspominaliśmy sens wieczerzy upamiętniającej exodus, wspomnieliśmy że żydzi celebrując Paschę stają się uczestnikami wspominanych wydarzeń – wyzwoleńcami. My także przez słuchanie słowa na liturgii mamy udział w Zmartwychwstaniu Chrystusa. Słowo staje się realnym doświadczeniem wierzących. Zaprasza nas ono do wejścia w doświadczenie  naszej paschy – czyli przejścia. 

Otrzymujemy opis przejścia przez Morze Czerwone, kiedy to Izraelici ze wszystkich stron stają przed śmiercią. Ściga ich wojsko faraona, przed nimi jest morze, które na polecenie Mojżesza się rozstępuje. Kiedy stają na jego brzegu, otoczeni są śmiercią. Za nimi faraon – czyli śmierć, po prawej woda – czyli śmierć, po lewej woda – czyli śmierć. A przed nimi niepewność. Nikt im nie pokazał końca tej drogi. Muszą wykazać się wielkim zaufaniem i wiarą, że to co dziś wydaje się być śmiercią, będzie dla nich ocaleniem. W ten sposób Izrael staje się wolny.

Podobnie sprawa ma się z Abrahamem. Żyje on jeszcze przed omawianym wyżej wydarzeniem, ale można powiedzieć, że on także musiał dokonać swego rodzaju paschy, kiedy miał złożyć swojego umiłowanego syna w ofierze. Abraham – Ojciec naszej wiary zrobił z Izaaka pewnego rodzaju bożka – jego syn stał się dla niego oczkiem w głowie. Długo czekał na spełnienie obietnicy, że zostanie ojcem. Obietnica jednak brzmiała, że miał stać się „ojcem mnóstwa narodów” (Rdz 17, 3), a nie jednego człowieka. Aby tak się stało, najpierw musiał porzucić, lub wręcz zabić w sobie swoją rolę bycia ojcem Izaaka. Musiał sobie przypomnieć, że jego potomstwo nie należy do niego, że jego zadanie jest inne. Bóg nie chciał ofiary z Izaaka, ale ofiary z przywiązania do roli bycia ojcem Izaaka. Abraham i Izaak musieli stanąć w obliczu śmierci i to ich uratowało. Bo nawet to, co dobre i piękne może uczynić z człowieka niewolnika. W ten sposób Abraham staje się wolny.

Nawrócenie jest powrotem do początku. I do takiego powrotu zaprasza nas prorok Izajasz w słowach:

Wszyscy spragnieni, przyjdźcie do wody, przyjdźcie choć nie macie pieniędzy.

 /Iz 55,1/

To właśnie woda staje się szczególnym znakiem Wigilii Paschalnej. Liturgia chrzcielna, w czasie której święci się wodę przeznaczoną do chrztu, a następnie kropi się nią zebranych, stanowi szczyt całej celebracji wielkanocnej. To właśnie chrzest daje nam udział w śmierci i zmartwychwstaniu Chrystusa (por. Rz 6,3). Przez wodę Bóg interweniował w historii zbawienia. Od samego początku „Duch Boży unosił się nad wodami” (Rdz 1, 2), „aby już wtedy woda nabrała mocy uświęcania”. Przypomnienie sobie własnego chrztu jest zatem przypomnieniem sobie prawdy, że Duch Święty w nas mieszka. Wracając do omawianej wcześniej ikony, warto zauważyć, że małżeństwo i kapłaństwo nie tylko stoją na Eucharystii, ale także są niesieni na skrzydłach gołębicy – Ducha Świętego, który mieszka w nas od momentu naszego chrztu świętego. To Duch Święty jest sprawcą zaślubin małżonków. To Duch Święty konsekruje kapłana w momencie święceń. W końcu Duch Święty daje udział w nowym życiu. Jednak, aby je rozpocząć, trzeba wejść w doświadczenie śmierci. 

Zarówno w małżonkach jak i w kapłanach musi umierać pycha, troska tylko o siebie. Musi umrzeć egoizm, chęć panowania nad innymi, aby one ustąpiły duchowi służby, o którym wcześniej wspomniałem. 

Wejście w śmierć jest też przyjęciem własnej słabości. Wejść w doświadczenie śmierci to pozwolić się odnaleźć Jezusowi, który w Wielką Sobotę zstępuje do otchłani – do krainy śmierci. Czy nie tym jest każda Eucharystia? Jezus z wysokości nieba zstępuje na ołtarze świata, aby spotkać nas, którzy nasze cierpienia i słabości składamy razem z ofiarą chleba i wina. On zstępuje do naszej krainy śmierci, aby nas z niej wyprowadzić – tak jak Adama i Ewę wyprowadził z szeolu. Schodzi na samo dno, aby człowiek na dnie nie był samotny. Czy to w małżeństwie, czy to w kapłaństwie – na Eucharystii możemy spotkać Boga, który ratuje nasze życie od śmierci. Kiedy się na tę śmierć zgodzimy, On przeprowadzi nas do nowego życia – życia w Duchu Świętym. Nie oznacza to jednak życia pozbawionego problemów. Jest to życie, w którym z Jezusem ciemność nie będzie ciemna, bo opromieniona zostanie blaskiem Zmartwychwstania. 

Bibliografia:

  • Fulton SHEEN. Kalwaria i Msza Święta. Sandomierz: Wydawnictwo Diecezjalne, 2017.

  • Brant PITRE. Jezus i żydowskie korzenie Eucharystii. Kraków: Wydawnictwo WAM. 2018.

  • Brant PITRE. Jezus. Historia największej miłości. Kraków: Wydawnictwo WAM. 2022.


Komplementarność sakramentów małżeństwa i kapłaństwa
ks. Marcin Kąkol 29 kwietnia, 2023
Udostępnij
Nasz blogi
Archiwizuj
VI Dzień Skupienia
10-12 marca 2023, Wyszków k/Warszawy